Reklama

Strony

niedziela, grudnia 10, 2006

Życie to nie film...

Od połowy listopada zaczął się w US szałowy okres przedświąteczny którego nienawidzę. Nie wspominam w ogóle o fakcie, że połowa amerykanów zaczyna kupować prezenty gwiazdkowe już w sierpniu, bo nie ma sensu. Ok najpierw było Thanksgiving, które zawsze wypada w czwartek, a następnego dnia każdy wstaje o godzinie 3 rano i jedzie ustawić się w kolejce pod markety... gdyż zaczyna się Black Friday. Słowo kojarzy się negatywnie, ale jest pozytywnym. Black pochodzi po prostu od tego, że gdy wstajesz na zakupy, to jest jeszcze ciemno. Sklepy otwierane są od ok.4-5 rano, a obniżki w nich sięgają 50%. Wtedy to właśnie połowa narodu decyduje się na kupno nowej plazmy, laptopa itd. No a teraz gdy ten dzień jest już za nami, wszyscy maniakalnie zaczynają dekorować swoje domy w lampki. Mnie to też nie ominęło i doprowadziło do nerwicy, ale przynamniej teraz w nocy dom wygląda ładnie. Jak znajdę chwilę to przejadę się w nocy po okolicy i zrobię parę fotek. W marketach są teraz tłumy, które wydają tysiące dolarów, obciążając swoje karty kredytowe, bo z gotówki to oni raczej nie korzystają. Jeśli jedziesz coś kupić spodziewaj się kilometrowej kolejki. Wszyscy wydają, a sklepy liczą zyski. Staram się osobiście trzymać od tego wszystkiego z daleka, ale nie do końca to wychodzi. Najśmieszniejsze jest jednak to, że 25 grudnia wszyscy amerykanie znowy uderzają do sklepów, ale żeby oddać połowę prezentów i odciążyć chociaż trochę karty kredytowe. Tutaj jak dajesz prezent, to obowiązkowo podpisujesz, że to od ciebie i dodajesz paragon ze sklepu. Warto dodać, że tutaj zwroty i reklamacje są na porządku dziennym. Nikt ci nie powie, że musisz czekać 2 tygodnie na odpowiedź i wtedy się dowiesz czy uwzględniono ci reklamację. Każdy po prostu idzie i oddaje, a sprzedający ma przyjąć towar.
U mnie ostatni tydzień szkoły i ostatnie egzaminy... jestem z tego powodu niezmiernie szczęśliwy, gdyż jestem naprawę zmęczony już tym semestrem, a najgorsze jest to, że trzeba już zacząć myśleć o następnym. W pracy na szczęście bez większych problemów. Ale odkryłem ciekawą rzecz, otóż 90% ludzi z którymi mam do czynienia, mógłbym śmiało nazwać amerykańskimi dziećmi neostrady. Dostaję email, żeby wyjaśnić pewne sprawy na którego odpisuję. Na następny dzień dostaję tego samego emaila, a odpowiedź na pytanie które jest ponownie sformułowane znajduje się dokładnie 7 linijek niżej, tak więc kopiuję swoją starą odpowiedź, podkreślam to co najważniejsze i odsyłam ponownie. Następnie dostaję emaile z podziękowaniem. Gdyby to się zdarzyło raz, przymknąłbym na to oko, bo zawsze się może zdarzyć, że ktoś ma dużo pracy, zapomni itd. Ale żeby to się działo nagminnie... _-_

Merry Christmas

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Tzrymaj się w robocie i powodzenia na egzaminach. U nas szaleństwo przedświąteczne trochę mniejsze ale też wkurza;)

Anonimowy pisze...

Dlaczego do cholery dowiaduje sie ostatni o istnieniu tego bloga??!!Całe szczęście że cezar mnie troche informuje co ciebie bo ty nie raczysz sie odezwać.Ale juz trudno.Jakoś sie podniose po tym ciosie:-)W każdym razie trzymaj sie mocno i nie przynieś wstudy swojemu przyjacielowi i zarazem nauczycielowi Krzysztofowi C. ps.Mistrz:-)No i odezwij sie czasem,oczywiście jeśli znajdziesz chwilkę dla mnie w swym napiętym terminarzu.Pozdro.

Zeratul pisze...

lol... a czemu ty sie nie odezwiesz?