Reklama

Strony

niedziela, listopada 19, 2006

Sympton amerykański...

Pisałem już kiedyś, że na nic nie mam czasu? Pewnie nie raz, więc mogę jedynie się powtórzyć, bo żadnej zmiany w tej kwestii nie ma. Pozdawałem wszystkie midterms na uczelni, zacząłem pracę w nowym departamencie... i tu przyszło pierwsze rozczarowanie. Departament nazywa się Accounts Payable, a to czym się zajmuje jest nazywane w Polsce księgowością (chyba). Całą dniówkę spędzam na płaceniu rachunków firmy. Najniższą kwotę z jaką miałem do czynienia była zawrotna kwota $0.78 a najwyższa $2000,000. Zabawa odbywa się w programie Oracle Payables... Czyli popularnej bazie danych. Problem pojawił się, gdy się okazało, że mój nowy supervisor, który powinien zająć się moim szkoleniem poszedł sobie na urlop. No to pewna znajoma pokazała mi raz co robić i zostawiła na pastwę losu... Jakby jeszcze rachunki przychodziły w miarę zorganizowane, to wszystko byłoby proste, ale co firma to obyczaj... i raz mam do czynienia z wyszukiwaniem invoice number by znaleźć numer konta, raz z prostym skanowaniem web invoices, raz z Purchase Order, raz z wyszukiwaniem po numerze konta... bleeee i jeszcze parę innych typów. No i jakby nie mogło się inaczej okazać, zrobiłem parę błędów. Nikt jednak nie bił i nie krzyczał, spojrzeli na mnie z góry wrednym spojrzeniem i poprawki nanieśli. Niby wszystko ok, bo pretensji nie mogli mieć... ale zawsze... Po powrocie z urlopu mój supervisor zamiast mnie szkolić zajął się swoją robotą, bo po urlopie miał tego dużo. Tak więc, zostałem dalej sam... na szczęście mój dar to szybkiej nauki programów komputerowych zaowocował tym, że w końcu zacząłem łapać system i z dnia na dzień robić coraz mniejsze i mniej znaczące błędy, czyli wszystko OK! Pojawiła się natomiast inna sprawa, a mianowicie telefony od upierdliwych vendors, którzy czekają na zapłatę invoice, niektórzy bardzo mili, ale tylko niektórzy. Jedna pani wyzywała i darła się na mnie przez ok 30 min, a ja jej tylko mogłem odpowiedzieć, że rachunek został dziś zapłacony i nie był zapłacony wcześniej, gdyż nie dostałem invoice... Poza tym chodziło tylko o marne $4,300, więc niech się odchrzani (tak skwitowała jedna znajoma).

Praca pracą... a tu trzeba żyć. W końcu, że każdy amerykanin żyje na kredycie, a zadłużenie wewnętrzne amerykanów przekracza chyba budżet UE, postanowiłem dołączyć do tej grupki ludzi... sumiennie odkładalem przez 4 miesiące parę dolarów, żeby w końcowym rozrachunku mieć $1000 na koncie, wziąć kredyt z banku i kupić sobie w końcu jakieś fajne auto. Zakupu dokonałem dzisiaj, auto odebrane, jutro muszę dowieźć resztę pieniędzy... wszystko pięknie ładnie, ale fotek dziś nie będzie (dam tylko jedną), gdyż jak już wróciłem do domu, to okazało się, że jest po 18.00 i jest za ciemno na robienie fotek, ale te niedługo się pojawią...

Jakby kogoś interesowało, to...

LINK
moje nowe auto... jest tam parę dodatków i innych bajerów, ale z zwiazku z tym, że o samochodach nie wiem nic... to napiszę tylko, że posiada odtwarzacz CD, kompatybilny z MP3 i jeździ!!

Jedna ciemna fotka...

Brak komentarzy: